poniedziałek, 23 lipca 2012

Chanel gra na akordeonie

Przygotowując publikację o Paryżu belle epoque nie sposób nie zatrzymać się przy Chanel. Ta kobieta to cała epoka w dziejach mody. Self made manka najlepszego gatunku. Przyjaźniła się z Misią i omal nie wyszła za mąż za angielskiego księcia. Miała niezwykle wyczulony smak, na potęgę kłamała, żyła tak, jak chciała, kochała mocno, choć nieszczęśliwie. Patrząc na te fotografie ma się poczucie bycia dopuszczonym do szczególnej konfidencji...   



Uważała, że wygodniej mieszkać w hotelu niż posiadać własne mieszkanie, z jej dochodami mogła sobie pozwolić nawet na Ritz. Wychodząc tylnymi drzwiami na ulicę Cambon miała dwa kroki do Maison Chanel.


Widok z okna apartamentu na Kolumnę Vendome.


To jeden ze sławnych parawanów coromandel, które kolekcjonowała.


Pozorny nieład na stoliku.


Świeże kwiaty w wazonie. 


Czy to możliwe, żeby grała na akordeonie?!


Tak wyglądała w wieku pięćdzisięciu czterech lat! Ta łabędzia szyja! Ta figura!


Miała dużo książek, w tym pierwoduków. Kupował je dla niej Maurice Sachs.


Jej dłonie z nieodłącznym papierosem.


Więc z tym akordeonem to prawda?


Trudno uwierzyć...


Fotografie wykonał Francois Kollar w 1937 i 1938 roku. Więcej znajdziecie na:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz