Wysiadamy z metra na Montparnasse Bienvenue i wychodzimy na Boulevard Montparnasse. Monumentalna Tour Montparnasse wyłaniająca się spoza hausmannowskich budynków robi wrażenie.
Idziemy bulwarem, natykając się na ślady pamiątek przeszłości, jak La Coupole, powstała w 1927 roku restauracja widziała Deraina, Soutine'a, Simenona, Aragona, Josephine Baker. Bywał tu Henry Miller i tłum amerykanów, co przewidziano w specjalnym menu. Bywali tu James Joyce, Jean-Paul Sartre, Camus fetował swego Nobla. W maju '68 Daniel Cohn-Bendit wszedł na stolik, by głosić wiosnę młodzieży. Żywa legenda Paryża.
"Okoliczne zegary wybiły drugą. czas było w podróż. Dwie godziny pochodu to nie przelewki, i pochodu nie zawsze bezpiecznego, bo w okolicach rogatki Montparnasse wypróżniciel kieszeń, wyzwoleniec galer lub zahartowany jaki opryszek często puginałem połechczą żebra przechodnia" - pisał w połowie XIX wieku nasz rodak, Karol Frankowski.
Poniżej pomnik napoleońskiego marszałka Neya przy Avenue de l'Observatoire.
I ja, obok, zadowolona ze spaceru, mimo że pogoda nie była najłaskawsza.
Tu już główny trawnik Ogrodu Luksemburskiego i Pałac Luksemburski, od 1799 siedziba Senatu.
Siedzenie na tych krzesełkach kiedyś było płatne. Poniżej widok na pobliski Panteon. Na głównym planie "Grecki aktor" - rzeźba z 1868 roku Artura Bourgeois.
Fundatorką pałacu była Maria Medycejska, która przeniosła się tu z zatłoczonego Luwru. Poniżej fontanna Medyceuszy.
A tu my z W. dawno, dawno temu, mniej więcej w tym samym miejscu...
Wyszliśmy już z parku i stajemy na wprost Muzeum Luksemburskiego.
Po krótkiej przechadzce ruszamy dalej. Ten widok miły jest pewnie czytelnikom Honoriusza Balzaka, Anatola France'a, Georgesa Pereca, Dana Browna i innych pisarzy. Tu ochrzczono późniejszego gorszyciela, markiza Donatiena de Sade. Świąteynia jest drugą co do wielkości w Paryżu i ciąż na nowo rozbudza wyobraźnię swą monumentalnością. Jednej z wież nie dokończono z powodu braku funduszy. Przed kościołem piękna fontanna Saint-Sulpice.
I już Saint-Germain, opactwo sięgające głębokiego średniowiecza. Ale najpierw kawa...
Mamy trudny wybór... Ostatecznie decydujemy się na Deux Magots ze względu na widok.
Siedzimy oczywiście na ulicy, wzorem paryżan gapiąc się na przechodniów.
Tu już Boulevard Saint Germain i Księgarnia Polska, miły akcent.
Wreszcie już bulwar Saint Michel, słynny Boul'Mich. Robimy zdjęcie przy fontannie i idziemy do Dzielnicy Łacińskiej na studencki obiad...
Wszystkie zdjęcia oprócz portretów moje.
A bientot!