poniedziałek, 30 lipca 2012

Montparnasse i Dzielnica Łacińska w maju


Wysiadamy z metra na Montparnasse Bienvenue i wychodzimy na Boulevard Montparnasse. Monumentalna Tour Montparnasse wyłaniająca się spoza hausmannowskich budynków robi wrażenie.


Idziemy bulwarem, natykając się na ślady pamiątek przeszłości, jak La Coupole, powstała w 1927 roku restauracja widziała Deraina, Soutine'a, Simenona, Aragona, Josephine Baker. Bywał tu Henry Miller i tłum amerykanów, co przewidziano w specjalnym menu. Bywali tu James Joyce, Jean-Paul Sartre, Camus fetował swego Nobla. W maju '68 Daniel Cohn-Bendit wszedł na stolik, by głosić wiosnę młodzieży. Żywa legenda Paryża.


  

Closerie des Lilas to starsza siostra La Coupole. Założona w 1847 roku za rogatkami Montparnasse:
"Okoliczne zegary wybiły drugą. czas było w podróż. Dwie godziny pochodu to nie przelewki, i pochodu nie zawsze bezpiecznego, bo w okolicach rogatki Montparnasse wypróżniciel kieszeń, wyzwoleniec galer lub zahartowany jaki opryszek często puginałem połechczą żebra przechodnia" - pisał w połowie XIX wieku nasz rodak, Karol Frankowski.

Poniżej pomnik napoleońskiego marszałka Neya przy Avenue de l'Observatoire.


Poniżej jedna z piękniejszych fontann w Paryżu, fontanna Marco Polo.


I ja, obok, zadowolona ze spaceru, mimo że pogoda nie była najłaskawsza.


Tu już główny trawnik Ogrodu Luksemburskiego i Pałac Luksemburski, od 1799 siedziba Senatu.


Siedzenie na tych krzesełkach kiedyś było płatne. Poniżej widok na pobliski Panteon. Na głównym planie "Grecki aktor" - rzeźba z 1868 roku Artura Bourgeois.




Fundatorką pałacu była Maria Medycejska, która przeniosła się tu z zatłoczonego Luwru. Poniżej fontanna Medyceuszy.


A tu my z W. dawno, dawno temu, mniej więcej w tym samym miejscu...


Wyszliśmy już z parku i stajemy na wprost Muzeum Luksemburskiego.




Po krótkiej przechadzce ruszamy dalej. Ten widok miły jest pewnie czytelnikom Honoriusza Balzaka, Anatola France'a, Georgesa Pereca, Dana Browna i innych pisarzy. Tu ochrzczono późniejszego gorszyciela, markiza Donatiena de Sade. Świąteynia jest drugą co do wielkości w Paryżu i ciąż na nowo rozbudza wyobraźnię swą monumentalnością. Jednej z wież nie dokończono z powodu braku funduszy.  Przed kościołem piękna fontanna Saint-Sulpice.


I już Saint-Germain, opactwo sięgające głębokiego średniowiecza. Ale najpierw kawa...



Mamy trudny wybór... Ostatecznie decydujemy się na Deux Magots ze względu na widok.


Siedzimy oczywiście na ulicy, wzorem paryżan gapiąc się na przechodniów. 




Tu już Boulevard Saint Germain i Księgarnia Polska, miły akcent.


Wreszcie już bulwar Saint Michel, słynny Boul'Mich. Robimy zdjęcie przy fontannie i idziemy do Dzielnicy Łacińskiej na studencki obiad...

Wszystkie zdjęcia oprócz portretów moje.

A bientot!


poniedziałek, 23 lipca 2012

Chanel gra na akordeonie

Przygotowując publikację o Paryżu belle epoque nie sposób nie zatrzymać się przy Chanel. Ta kobieta to cała epoka w dziejach mody. Self made manka najlepszego gatunku. Przyjaźniła się z Misią i omal nie wyszła za mąż za angielskiego księcia. Miała niezwykle wyczulony smak, na potęgę kłamała, żyła tak, jak chciała, kochała mocno, choć nieszczęśliwie. Patrząc na te fotografie ma się poczucie bycia dopuszczonym do szczególnej konfidencji...   



Uważała, że wygodniej mieszkać w hotelu niż posiadać własne mieszkanie, z jej dochodami mogła sobie pozwolić nawet na Ritz. Wychodząc tylnymi drzwiami na ulicę Cambon miała dwa kroki do Maison Chanel.


Widok z okna apartamentu na Kolumnę Vendome.


To jeden ze sławnych parawanów coromandel, które kolekcjonowała.


Pozorny nieład na stoliku.


Świeże kwiaty w wazonie. 


Czy to możliwe, żeby grała na akordeonie?!


Tak wyglądała w wieku pięćdzisięciu czterech lat! Ta łabędzia szyja! Ta figura!


Miała dużo książek, w tym pierwoduków. Kupował je dla niej Maurice Sachs.


Jej dłonie z nieodłącznym papierosem.


Więc z tym akordeonem to prawda?


Trudno uwierzyć...


Fotografie wykonał Francois Kollar w 1937 i 1938 roku. Więcej znajdziecie na:



niedziela, 15 lipca 2012

Spacer po Montmartrze


Dziś zakończyłam ostatnią redakcję "Róży z Wolskich" i z tej okazji chciałabym Was zaprosić na spacer po górnym Montmartrze.


Dzień był piękny, pierwszy maja tego roku, i tłumy zwiedzających, skutecznie zniechęcające do spaceru. Ale właściwie dlaczego Montmartre miałby być tylko dla nas?


Z powodu tłoku zniechęciłam się do robienia zdjęć, kilka widoków jednak utrwaliłam.




Czy tu zresztą kiedykolwiek można nie ocierać się o turystów?



Na Place du Tetre i przy Bateau Lavoir nie było sensu w ogóle wyciagać aparatu.





Tak wygląda dziś, jak wygladał w belle epoque, przeczytacie już jesienią w "Róży z Wolskich" i "Paryżu, mieście sztuki i miłości".
Zapraszam do lektury!

środa, 4 lipca 2012

Paryż belle epoque


Oto zabawny projekt okładki książki-albumu o Paryżu, który piszemy właśnie z Martą Orzeszyną. Mam nadzieję, że Tony Curtis, Natalie Wood i Jack Lemon przekonają Was do wielkiej podróży, którą odbędziemy już w październiku!

Zapraszamy: Małgorzata i Marta